Przesłuchania

PRZESŁUCHANIA

W Urzędzie Komendanta Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa zatrudnionych było stale około 300 funkcjonariuszy. Dziennie przesłuchiwano nawet do 100 osób, często dwukrotnie w ciągu dnia przywożonych z Pawiaka lub aresztowanych przez gestapo w czasie akcji przeciwko polskiemu podziemiu czy w ulicznych łapankach. Przywożono tu także więźniów z innych więzień i aresztów z terenu dystryktu warszawskiego. W areszcie w przyziemiu na „Szucha” więźniowie czekali na swoją kolej w czterech, pozbawionych okien, celach zbiorowych zwanych „tramwajami” (nazwa powstała od krzeseł, ustawionych dwoma rzędami wzdłuż ścian – tak jak w tramwaju), oraz w dziesięciu celach pojedynczych – izolatkach. Stąd prowadzono ich na przesłuchania do poszczególnych referatów. Śledztwo, w które wpisuje się wymyślne tortury, odbywało się w gabinetach gestapo na górnych piętrach gmachu lub czasem w kancelarii dyżurującego gestapowca obok cel w podziemiach budynku. „Badania” w katowni na Szucha były największą udręką dla więźniów. O bezmiarze zadawanych cierpień świadczy 1260 zachowanych na ścianach i podłogach cel inskrypcji: teksty modlitw, rozważań o śmierci, myśli o Polsce, prośby o zawiadomienie rodziny, a także krzyże i kalendarze, będące świadectwem męstwa i patriotyzmu przetrzymywanych tu Polaków, z których wielu zamęczono w czasie przesłuchań.

Sposób w jaki prowadzono tutaj dochodzenia, miał na celu fizyczne złamanie i psychiczne zniszczenie więźniów. Terror oprawców zastępował prawo. Brutalne „badania” połączone prawie zawsze z biciem i torturami, były jednym z najstraszniejszych przeżyć więźniów i nieraz kończyły się śmiercią albo kalectwem. Podczas przesłuchań bito pałką, pejczem, sprężyną, gumą, duszono zepsutą maską przeciwgazową, przypalano gorącym żelazem, rażono prądem, wieszano za wykręcone do tyłu ręce (tzw. słupek) lub głową w dół, „przytapiano”, wlewając litrami wodę do nosa, szczuto specjalnie tresowanymi psami. Równolegle do tortur fizycznych stosowano cały system tortur psychicznych. Do najczęstszych należało sprowadzanie członków najbliższej rodziny: matki, ojca, żony, męża, córki, syna, w wielu wypadkach już wcześniej osadzonych wraz z podejrzanym na Pawiaku, w obecności których więźnia przesłuchiwano i katowano. Warto przytoczyć tu fragment zeznań więzionego na Pawiaku polskiego lekarza: Pewnego wieczora przynoszą na noszach wprost z samochodu, który przywiózł więźniów z Szucha po przesłuchaniu – młodego silnie zbudowanego dwudziestoparoletniego chłopca. Leżał nagi, przykryty tylko częściowo jakąś szmatą. Błędne oczy, kurczowo zaciśnięte szczęki, piana na ustach.[…]Po odrzuceniu szmaty ukazało się całe ciało pokryte okrągłymi cętkami. Szyja, piersi, ramiona, brzuch, uda, a nawet członek i moszna usiane były w odstępach kilkucentymetrowych ciemnymi plamami mniej więcej okrągłymi i o średnicy około 1 cm. W pierwszej chwili nie mogłem zrozumieć co to być może. […] Po bliższym obejrzeniu zorientowałem się, że są to oparzenia… Proszę sobie wyobrazić, wiele razy trzeba było zapalić papierosa, ażeby upstrzyć w podobny sposób całe ciało dorosłego człowieka i wiele czasu to trwało.

Innym razem wzięto ze szpitala na przesłuchanie młodego chłopca, ciężko rannego poprzedniego dnia, w jakiejś akcji. Oprawcy zorientowali się natychmiast, że nie mogą przystąpić do żadnych rękoczynów, gdyż ofiara zemrze natychmiast i nie dowiedzą się niczego. Wobec tego pojechali do mieszkania nieszczęśnika i aresztowali jego matkę. Tę pięćdziesięcioletnią kobietę rozpoczęto bić i katować na oczach umierającego chłopca, by zmusić go do zeznań. W innym wypadku młodą 16-letnią dziewczynę usiłowano złamać i sterroryzować w ten sposób, że na przesłuchaniu kazano jej wobec kilku referentów rozebrać się do naga i, stojąc tak przed nimi, zeznawać. Kiedy indziej znów przywieziono starszego człowieka ze zmiażdżonymi palcami u obu rąk. Ściskano mu palce między drzwiami a framugą… (Zeznania Felicjana Lotha na procesie Ludwika Fischera, IPN)

Ten straszliwy system udręczenia prowadził niejednokrotnie do śmierci samobójczej, okazywał się jednak bezsilny wobec bohaterskiej postawy ogromnej większości więźniów. Warto tu przywołać historię Wandy Ossowskiej, która była 57 razy brutalnie przesłuchiwana na Szucha. Nie mogąc znieść bicia (doznała m.in. pęknięcia czaszki) usiłowała się otruć, odratowana, niczego Niemcom nie ujawniła.

Tu wyjątkowo ciężkie śledztwo przeszedł trzymany w ścisłej izolacji przez dwa i pół miesiąca, jako bezimienny więzień „X”, Jan Piekałkiewicz, najwyższy przedstawiciel władz cywilnych Polskiego Państwa Podziemnego, Delegat Rządu Rzeczypospolitej na Kraj. Przewieziony na Pawiak w stanie krańcowego wyniszczenia organizmu zmarł 19 czerwca 1943.

Tu bestialsko katowano Janka Bytnara „Rudego” dowódcę Hufca „Południe” Grup Szturmowych Szarych Szeregów, jednego z bohaterów Kamieni na szaniec – najgłośniejszej książki okupowanej Warszawy, odbitego podczas brawurowej akcji pod Arsenałem 26 marca 1943. Bytnar zmarł 4 dni później na skutek obrażeń odniesionych w czasie śledztwa. Jego oprawcy z gestapo SS-Oberscharführer Herbert Schultz i SS-Rottenführer Ernst Lange zostali zastrzeleni z wyroku Polski Podziemnej w maju 1943 roku.

W wyniku tortur podczas przesłuchań zmarł w końcu lipca 1944 roku w szpitalu więziennym na Pawiaku znakomity pilot i konstruktor lotniczy Antoni Kocjan, szef wywiadu lotniczego w Komendzie Głównej AK. Jeden z uczestników operacji rozpracowania pocisków V1 i V2 i ustalenia miejsca ich wytwarzania, która spowodowała zbombardowanie przez lotnictwo brytyjskie w nocy na 18 sierpnia 1943 bazy w Peenemünde. Kocjan uczestniczył też w akcji wywiadu AK, w wyniku której został dostarczony aliantom rozmontowany pocisk rakietowy V2.