Przesłuchania

Fragment wspomnień Józefa Jagodzińskiego o pobycie na szucha

Poniedziałek 20 marca[1944].[…]Po godzinie [od porannego apelu] sprawdzono listę i wyprowadzono nas do samochodu. Było nas około pięćdziesięciu osób. Tych, którzy nie mogli się zmieścić w samochodzie, Niemcy ubijali kolbami. Jakiś młody człowiek otrzymał tak potężny cios w żołądek, że stracił przytomność. Do środka gmachu [na Szucha] wprowadzono nas dwójkami, długim korytarzem aż do kraty, która oddzielała dalszy korytarz. Za kratą ponownie ustawiano nas twarzą do ściany. Odczytanych z listy dyżurny gestapowiec kierował do poszczególnych cel. Było ich cztery. Cele-wnęki [tzw. tramwaje] nie miały okien, od korytarza oddzielone były kratą. Trafiłem do „tramwaju” drugiego. Po obu stronach pod ścianami stały po cztery krzesła jednoosobowe. Siadało się twarzą do ściany, a plecami do kraty, za którą chodził służbowy gestapowiec. Dla kogo nie starczyło miejsc siedzących, musiał stać twarzą do ściany.[…] Po pewnym czasie wrócił do naszego „tramwaju” jakiś młody człowiek mocno pobity. Ustąpiłem mu miejsca, lecz odmówił. Stanął pod ścianą. Z nogawek spodni sączyła się krew. Po kilku minutach osunął się na podłogę.[…] Powoli ocknął się. Powiedział cichym głosem: „Pleców, siedzenia i nóg nie czuję”. Spora kałuża krwi skrzepła na podłodze. Przed południem przesłuchiwanych odwieziono z powrotem na Pawiak. W „tramwajach” zrobiło się luźniej. Po południu wraz z partią nowych więźniów przywieziono zupę. Po przerwie obiadowej wracało z przesłuchań jeszcze więcej pobitych niż rano. Siedziałem bez przesłuchania do wieczora […]. Jednakże […] odwieziono mnie na Pawiak.

Środa 22 marca. Zaraz po apelu porannym [na Pawiaku] zostałem wywołany na przesłuchanie.[…] Gdy [na Szucha] nadszedł czas wieczornego odjazdu, w „tramwajach” pozostało jeszcze kilka osób, a także ja. Zabrano mnie na przesłuchanie. Idąc na górę spojrzałem na zegar. Była za kwadrans piąta. W pokoju przy biurku siedziało dwóch gestapowców, tych samych, którzy mnie aresztowali. Przy maszynie – kobieta.[…] Starałem się odpowiadać spokojnie, choć wewnętrznie dygotałem.[…] Z kolei padały pytania o zawód, miejsce pracy, zarobki i podchwytliwe pytania: „Ile otrzymujesz z organizacji?”[…] Zaczęło się bicie czworokątnym batogiem zakończonym ołowianą kulką. Straciłem przytomność. Nie wiem, jak długo trwała masakra. Powoli wracała mi świadomość, ale podnieść się nie mogłem. Ten sam gestapowiec, który mnie przyprowadził [z celi], wziął mnie mocno pod ramię i poprowadził do „tramwaju”[…]

Czwartek 23 marca. Gdy się ocknąłem, byłem zdrętwiały. […] Usłyszałem swoje nazwisko. Przy kracie stał ten sam gestapowiec, który mnie wczoraj sprowadził do „tramwaju”. Weszliśmy do tego samego pokoju, w którym byli ci sami gestapowcy. Referent zapytał, czy namyśliłem się i czy będę mówił prawdę. I znów zaczęło się bicie tym samym batogiem. Uczułem straszny ból, zrobiło mi się ciemno w oczach, a kiedy się ocknąłem, leżałem na kanapce, a referent chodził po pokoju i dyktował maszynistce. Niemal w każdym zdaniu używał słowa „Ich bestreite” (zaprzeczam).[…] Jeden z nich sprowadził mnie do „tramwaju”. Obolały i wyczerpany, wstrząsany dreszczami, około północy położyłem się na podłodze i zasnąłem.

Był już piątek 24 marca. Przywieziono znów nową partię na przesłuchanie. Po południu wyczytano moje nazwisko do transportu na Pawiak. Koło mnie stało dwóch mocno pobitych, słaniających się na nogach mężczyzn. Dwóch innych stojąc pod ścianą zemdlało. Bijąc kolbami karabinów gestapowcy zmusili ich do podniesienia się i dojścia do samochodu.

{Józef Jagodziński. W celi.[w:] Pawiak był etapem, W. 1987 s. 400-403}

________________________________________________________________

Nie zachowały się dokumenty, które pozwoliłby dokładnie ustalić liczbę więźniów, którzy przeszli przez tę katownię. Dla wielu tysięcy, podziemia na Szucha były tylko początkiem krzyżowej drogi. Przed nimi były jeszcze mury Pawiaka, obozy koncentracyjne, miejsca egzekucji.

 

Wybacz –  piszę niewyraźnie, bo leżę
na brzuchu. Mam tak zbite
plecy, że nie mogę się odwrócić.
Byłam kilka razy na prze-
słuchaniu na Szucha. Ciągle te
same pytania – skąd meble
ze skrytkami, co w nich chowam [?]
W kółko powtarzam to samo:
kupiłam na Bagnie, nic
nie wiedziałam o skrytkach [.]
Bardzo bili. Było ich troje [.]
Dwóch mężczyzn i kobieta.
Wkładali maskę p – gazową [przeciwgazową],
dusiłam się, spadałam z
krzesła – wtedy jeden kopał
mnie w plecy, kobieta pomagała
mu w biciu linią. Traciłam
przytomność, wtedy oblewali wodą.
Bądźcie spokojni, nic ode mnie
nie wyjdzie – Mama i Nuna
nie są ze mną, są w innej celi.
Nunę też dusili maską p – gazową [przeciwgazową]  –
nic nie powiedziała.
Spotkałam tu wspaniałych ludzi [.]
Wy tam, na wolności, nie macie
pojęcia, na jakiej płaszczyźnie
są tu nasze przeżycia. Nie żałuję,
że tu jestem. Pilnuj się staruszko [,]
nie chcę jednak Ciebie tu zobaczyć.
Czy się zobaczymy?

27.V.43

Do Agnieszki