To była jedna z najważniejszych akcji zbrojnych Armii Krajowej. 1 lutego 1944 r. w Alejach Ujazdowskich żołnierze oddziału specjalnego „Pegaz” zastrzelili szefa SS i policji dystryktu warszawskiego Franza Kutscherę. Dokładnie w 75. rocznicę zamachu, Muzeum Niepodległości w Warszawie, razem z Arkadiuszem Żołnierczykiem – znanym przewodnikiem warszawskim, zaprasza do zwiedzenia miejsc, związanych z akcją, prześledzenia okoliczności i przebiegu przygotowań do zamachu. Zbiórka chętnych do uczestniczenia w spacerze 1 lutego o godz. 10:00 przed Mauzoleum Walki i Męczeństwa w al. Szucha 25.
Franz Kutschera pełnił funkcję dowódcy SS i policji dystryktu warszawskiego przez zaledwie cztery miesiące (objął ją 25 września 1943 r.). To jednak wystarczyło, by ten niespełna 40-letni Austriak, z wykształcenia ogrodnik, zyskał miano „kata Warszawy”. Nasilił represje wobec mieszkańców stolicy. Terroryzował miasto łapankami ludności cywilnej i publicznymi egzekucjami. Ginęło w nich po 300 osób tygodniowo. Niemal codziennie na słupach ogłoszeniowych pojawiały się nowe afisze z podpisanymi przez Kutscherę listami skazanych na śmierć.
Wykonanie wyroku na znienawidzonego przez mieszkańców gen. Franza Kutscherę, szef Kedywu KG AK płk August Emil Fieldorf „Nil” powierzył zgrupowaniu „Agat” (późniejszy „Parasol”). Była to jednostka do zadań specjalnych, wywodząca się z Grup Szturmowych Szarych Szeregów.
Akcja rozegrała się w biały dzień, w tzw. dzielnicy niemieckiej. Przeprowadziła ją 12-osobowa grupa żołnierzy „Agatu” pod dowództwem Bronisława Pietraszewicza ps. „Lot”. Około godz. 9:00 Kutschera wyszedł z mieszkania w Alei Róż 2 i pojechał do położonego zaledwie 140 m dalej dowództwa SS i policji w Alejach Ujazdowskich 23. Tam, tuż przed bramą, jego opancerzonej limuzynie zajechał drogę samochód, prowadzony przez Michała Issajewicza ps. „Miś”. Z tego auta wyskoczył Bronisław Pietraszewicz ps. „Lot” i oddał do Kutschery serię ze stena. Strzelał też Zdzisław Poradzki ps. „Kruszynka”. Ciężko rannego „kata Warszawy” dobił z pistoletu Michał Issajewicz ps. „Miś”.
Odgłosy strzałów zaalarmowały ochronę siedziby SS i policji. Z okien budynku i okolicznych domów Niemcy otworzyli ogień do Akowców. Wszystkim uczestnikom akcji udało się odjechać z Alej Ujazdowskich, ale podczas wymiany ognia ciężko ranni zostali dwaj z nich: Bronisław Pietraszewicz ps. „Lot” i Marian Senger ps. „Cichy”.
Kazimierz Sott ps. „Sokół” i Zbigniew Gęsicki ps. „Juno”, którzy zaraz po zamachu przewieźli kolegów do Szpitala Przemienienia Pańskiego na Pradze, w drodze powrotnej zostali otoczeni przez Niemców na moście Kierbedzia (dziś jest to most Śląsko-Dąbrowski). Nie chcąc wpaść w ręce gestapo, skoczyli do Wisły i zginęli w jej nurtach. „Lot” i „Cichy” zmarli kilka dni później, w wyniku odniesionych ran. Straty niemieckie wyniosły: pięciu zabitych i dziewięciu rannych.
Franz Kutschera był najwyższym rangą funkcjonariuszem hitlerowskiego aparatu represji, zlikwidowanym przez Armię Krajową. W odwecie za jego zabicie Niemcy nałożyli na Warszawę 100 mln zł kontrybucji, a dzień po zamachu rozstrzelali w Alejach Ujazdowskich 21, w pobliżu miejsca akcji na Kutscherę, stu zakładników. Była to jedna z ostatnich publicznych egzekucji w okupowanym mieście, do jakiej doszło przed wybuchem Powstania Warszawskiego. Rozstrzeliwania odbywały się wprawdzie nadal, lecz zwykle w ruinach getta. Zaprzestano też wywieszania afiszy z nazwiskami skazanych. Niemcy zrozumieli, że eskalacja terroru wywoła jedynie opór, a nawet najwyżsi przedstawiciele władz okupacyjnych nie pozostaną bezkarni. Cel zamachu został wiec osiągnięty.